Wszystkie
prace skończone, czas zacząć coś nowego. Masa wzorów do wyboru, które mi się
podobają i myśli muszę to wyhaftować. Jednak wybór padła na:
- „Karmazynową
piękność”
- „Błękitny
marzyciel”
Korzystając
z zapasów muliny z innych prac okazało
się żę połowę potrzebnych mulinek już mam.
Więc w drogę
do pasmanterii po brakujące numerki. Zakupy zrobione, niteczki kupione.
Więc
zaczynamy.
Łatwo pomyśleć i napisać zaczynamy. Jednak mój kochany synek (ma
dopiero roczek) zainteresował się kolorowymi niteczkami, więc w dzień nie ma
opcji na wyjęcie z szuflady czegokolwiek co nie chciała bym aby trafiło w jego
małe rączki. Zostaje mi wieczór, jak było do tej pory. Jednak od kiedy tak
bardzo chcę zacząć już nowe robótki moje dzieciątko się zbuntowało i postanowiło
chodzić spać około godziny 22. O tej porze matka już nie widzi igły, niteczki a
o tym gdzie mam postawić krzyżyk to już nie mam pojęcia
śliczne obrazki wybrałaś do xxx
OdpowiedzUsuńteż uwielbiam dokupować nowe kolory mulin :-)
Oj no to faktycznie ból,wzorki piękne aż paluszki się rwą do ich wyszycia, ale spokojnie na pewno mały skarbek sobie odpuści i znajdziesz czas na xxx. Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńŚliczności :)
OdpowiedzUsuńWidok mulinek zawsze napawa mnie radością ;)
Dziękuję serdecznie za odwiedzinki i komentarze :)
OdpowiedzUsuń