Rozkwitły

Dziś tak krótko zaprezentuje postępy pracy nad „Błękitnym marzycielem”. Kwiatki którymi się trochę obawiałam że praca nad nimi zajmie mi dłuższą chwile rozkwitły. Jeszcze tylko dwa kolorki mulinki: ramka, tło i wielki finał.

Sam proces tworzenia pracy jak najbardziej sprawia mi przyjemność i nie powinnam tak gonić z pracą. Jednak mam już tyle innych planów w głowie że brak mi czasu. A nie bardzo lubię odkładać coś na później wolę skończyć i wtedy zaczynać nowe wyzwania.



A oto rozkwitające kwiatuszki…


Zakupowo

Zakupy… muszę przyznać że niespodziewane, ale udane. Od kiedy zaczęłam zajmować się haftem w moim domu zaczęły przybywać różne akcesoria potrzebne do tej działalności. Tamborki, kanwy, biscurn i wszystko to było gdzieś schowane. Gdzieś to znaczy w takim miejscu w które często coś chowałam a następnie tego szukałam z myślą w głowie GDZIE ZNÓW TO UPCHNĘŁAM? Moje roztargnienie w tej dziedzinie wynikało z tego że zajmowałam się wszystkim co związane w haftem w chwili gdy mój synka spał, a w momencie jego przebudzenia nagle Gdzieś to odkładałam żeby małe rączki nie porwały owych rzeczy do zabawy. Jakoś nie potrafiłam sobie zorganizować żadnej szuflady na tylko i wyłącznie te rzeczy. Bo jak wiadomo szuflada to jest takie miejsce gdzie można znaleźć wszystko przynajmniej ja mam taką szufladę J. I całkowicie przypadkiem  natknęłam się będąc na zakupach na drewnianą skrzyneczkę o wymiarach  31x24x8,5 cm. Całkiem spora powinna pomieścić rzeczy wymagające schowania. W pierwszej chwili przeraziły mnie te przegródki, ale po uśmiechnięciu się do męża on stwierdził, że bez problemu da się je zdemontować i tak oto uczynił J. Spodobały mi się jej spore, ale nie ogromnie wymiary, wiecie taka w sam raz. A także jej surowy wygląd który można przerobić wedle gustu. Mam już pewne pomysły co do tych przeróbek ale one ciągle ewoluują. Może Wy macie jakieś pomysły chętnie przyjmę Wasze podpowiedzi. 



Po weekendzie

Weekend zaowocował postępami nad „Błękitnym marzycielem” za dużo nie udało mi się zrobić, ale mały postęp też jest krokiem do finału pracy. Oczywiście lubię sam efekt haftowania i wyłączenia się z rzeczywistości, ale jeszcze bardziej lubię prać, prasować i oglądać skończone dzieło. I wybierać kolejny wzór do haftowania. Oczywiście w tym wypadku kolejne dzieło jakie popełnię  jest już wybrane. Żeby marzycielowi nie było smutno na ścianie pojawi się jeszcze pewna piękność o której już pisałam. A oto wspomniane na samym początku postępy…


BM - startujemy

    Udało się. Zaczęłam „Błękitnego Marzyciela”. Droga do tego była wyboista. Początkowo bunt mojego synka i odmienne zdanie niż rodziców ta temat spania.  Kolejnym utrudnieniem było to jak mój synuś dał dla mnie mega zagadkę. Mój malutki chłopczyk pewnego dnia zainteresował się kolorowymi niteczkami. Gdy byłam zajęta przygotowywaniem obiadu w kuchni, szczęśliwa że nikt nie łapie się moich nóg z nagłym krzykiem że chce na ręce. Fajnie cisza, ale matki wiedzą zbyt długa cisza oznacza albo kłopoty, albo psoty. I tak było w naszym przypadku. Owa cisza dla mojego synka oznaczała psoty i mega zabawę, a dla mnie kłopoty. Mianowicie mój synek jakimś nieokreślonym przeze mnie sposobem dorwał moja nowo kupione mulinki i w trakcie jakże fajnego oglądania, chowania i ponownego wyjmowania z torebki pozdejmował z kilku motków numerki. I masz tu mamo zagadkę odgadnij co jest co  Myślałam że prędko tego nie zacznę. Ale mój mały syneczek się unormowała ze spaniem i tuli podusię o takiej porze że mama ma jeszcze siły czymś się zająć. Z numerkami mulinek też sobie poradziłam. A że odcienie turkusowe uwielbiam, są żywe i energetyczne to nawet chce się haftować. Oto efekty pierwszego wieczorku poświęconemu tej pracy: 

Cavaliera

Jakiś czas temu podjęłam się wyhaftowania na kurtce logo klubu jeździeckiego. Zaczynając od początku, haft miał być w kolorze złotym jednak nitka którą udało się kupić okazała się nie trwała. Po wykonaniu kilku krzyżyków panika i wypruwanie. W raz z właścicielką kurtki ustaliłyśmy że będę używać klasycznej muliny Ariadna w kolorze średniej szarości. Ta mulina mnie nie zawiodła, napis się udał chociaż osobiście mam do niego pewne zastrzeżenia gdyż materiał się trochę zmarszczył. Jednak gdy dostałam zdjęcia jak napis się prezentuje na plecach jeźdźca wygląda całkiem dobrze. A najważniejsze jest to, że właścicielka jest zadowolona, przynajmniej tak mówi i takie sprawiała wrażenie jak zobaczyła już skończony napis. A tak wygląda …


Wiosenne ptaszki

Wszystkie prace skończone, czas zacząć coś nowego. Masa wzorów do wyboru, które mi się podobają i myśli muszę to wyhaftować. Jednak wybór padła na:

- „Karmazynową piękność”
- „Błękitny marzyciel”



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...