Na początku
mojej przygody z haftowaniem miała miejsce rozmowa z doświadczoną już
hafciarką. Dowiedziałam się wtedy o wielu ciekawostkach. Niektóre już nie były
ciekawostkami, ale słuchałam by nie sprawić przykrości rozmówczyni. Opowiadanie
o swojej pasji sprawiało jej ogromną przyjemność (teraz mam podobnie, mogę gadać
i gadać o hafcikach). Jedna rzecz była wtedy dla mnie nowością. Mianowicie usłyszałam,
że powinnam dość mocno krochmalić skończony haft przed jego oprawieniem. Zdziwiłam
się trochę. Młoda i głupia pomyślałam, po co, przecież to będzie za szkłem. A jednak
chodziło o to by praca się nie pomarszczyła od wilgotnego powietrza już w
ramce. Nigdy się mi to nie przydarzyło, ale lepiej dmuchać na zimne, chyba jest
to słaba przyjemność oprawiać coś po raz kolejny. Więc ja biegusiem do babci. Jak
zrobić dobry krochmal? I babcia jak to babcia mówi: mąka ziemniaczana, wrzątek
i mieszasz. I tak nauczyła mnie tej tajemnej dla mnie na tamtą chwile mikstury.
Oczywiście nie było tak fajnie od początku. Ileż to razy wychodził mi taki „kisiel”,
którego się bałam wyrzucić żeby mi rur nie zatkało. Już, gdy opanowałam
zdolność tworzenia krochmalu robiłam to automatycznie. Było przy tym trochę
zachodu i często zniechęcona byłam już na początku. Aż tu jakiś czas temu
olśniło mnie w trakcie zakupów na dziale proszków, płynów i takich tam. Butelka
z napisem krochmal. Pewnie wiele z was to zna już od dawana, a ja młoda wiekiem
korzystałam z babcinych sposobów. Teraz już nie ma zniechęcenia. Chwila moment
i hafcik jest nakrochmalony.
Aktualnie
w kąpieli jest coś, czego jeszcze nie widziałyście, jednak jeszcze Was
potrzymam w niepewności. Jest to niewielka pamiątka ślubna, tylko tyle mogę zdradzić.
Ja haftów nie krochmalę i nic się z nimi nie dzieje :)
OdpowiedzUsuńja tez nie
OdpowiedzUsuńJa też nie krochmalę swoich haftów, ale lubię się dowiadywać nowych rzeczy, bo może kiedyś mi się to przyda :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Nigdy się na krochmalenie nie zdecyduję, u mnie nigdy się nie marszczą.
OdpowiedzUsuńJak pisałam u mnie też nigdy się nie pomarszczyło, krochmale w na zapas :) może także przestane dodawać sobie pracy.
OdpowiedzUsuńMnie tez babcia pokazała jak robić krochmal. Gotowy napewno jest wygodniejszy. Ostatnio szukałam takiego specyfiku tu w Irlandii. Niestety są pewne kanwy oporne na prasowanie i krochmal w tym wypadku jest pomocny.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nigdy nie spotkałam się z krochmaleniem haftów, raczej dotyczyło to serwetek szydełkowych. Mi osobiście wystarcza przeprasowanie haftu i nic się nie gniecie :)
OdpowiedzUsuńDoceniam jednak tą ciekawostkę i myślę, że krochmalenie zastosowałabym do usztywnienia lnu, bądź luźnej kanwy. Raczej dla własnej wygodny wyszywania, niż celem ochrony.
Pozdrawiam :)
Oczywiście przed oprawą też sowicie prasuje kanwę z haftem. Jest wtedy bardzo sztywna i gładka.
UsuńRównież nie krochmalę haftów i nigdy nic złego im się nie przydarzyło ;)
OdpowiedzUsuńod lat używam Ługi. niektórzy się śmieją z tego, że krochmalę hafty, ale ja tam swoje wiem! :)
OdpowiedzUsuńto jesteśmy nieliczne w towarzystwie hafciarek które krochmalą swoje prace :)
UsuńJa też zawsze krochmale hafty! Ale od zawsze domowym sposobem :D Nigdy nie próbowałam takiego, fajny pomysł.
OdpowiedzUsuńCzyli nas krochmalących jest więcej niż tylko ja :( w przypadku tej Ługi która jest na zdjęciach ma też przyjemni zapach w przeciwieństwie do domowego który nie pachnie.
UsuńLubię tę ługę za szybki efekt i za zapach - ale używam jej do krochmalenia zawieszek, aniołków i zakładek wykonanych hardangerem.
OdpowiedzUsuńCo Ty tam namaczasz? Haftowane serduszko jakieś?
:)
Tajemnica, jednak już niedługo ją zdradzę :)
UsuńWitam.Ja zawsze krochmalę swoje hafty a szczególnie obrazy,haftuje dużego formatu.Gotuje kisiel z mąki ziemniaczanej,uważam że dla mnie jest najlepszy i sprawdzony sposób.Biorę dwa litry wody wlewam do garczka,i wstawiam na gazie aby się gotowało,a w osobnym małym garnuszku wsypuję ze trzy łyżki kopiaste mąki ziemniaczanej i dolewam wody zimnej z kranu.Na stępnie do gotującej się wody wlewam rozpuszczony roztwór i mieszam aż zrobi się gęsty kisiel.Już ugotowany kisiel przelewam do miski i dolewam jeszcze troszkę zimnej wody i wkładam wyhaftowany obraz na dwie godziny,po dwóch godzinach wyjmuję suszę,prasuje żelazkiem.Obraz bardzo ładnie wygląda,nitki się układają równo i ożywiają się w ten sposób kolory.To jest mój sposób sprawdzony od lat,natomiast nie używam Ługi.Zapraszam do mnie http://edytaknop.blogspot.com.pl.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńKiedyś intensywnie myślałam o tym by użyć takiej Ługi. A w szczególności do haftów na lnie. Z biegiem lat zmiana temperatur i wilgotności w powietrzu robi swoje. Może na całkiem zakrzyżykowanym hafcie tego nie widać, ale tam gdzie 3/4 to lniane tło to już co innego. Już podklejałam flizelinę, ale coś źle robiłam bo się odklejała. Ale efekt przez kilka godzin był idealny. Muszę nabyć Ługę i spróbować.
OdpowiedzUsuń