Szczęście w nieszczęściu

 Hafcik, który robiłam ostatnio skończony, tak czekałam, aby go skończyć i się udało. Postanowiłam odpocząć i poszperać w sieci znalazłam kilka fajnych wzorów, które mi się podobały od dawna, ale myślałam, że są nie osiągalne. Odwiedziłam wasze blogi i na jednym z nich, a konkretnie u Asi przeczytałam listę stworzoną przez autorkę na temat, „Co lubię, co nie lubię w hafcie krzyżowym”. Po zapoznaniu się z listą stwierdziłam, że mam prawie identycznie. Prawie z tego względu, że dziś dotarło do mnie, że nie lubię jeszcze jednej rzeczy. Postanowiłam zacząć metryczkę, którą już planowałam od dawna.

"I love dog" - Pinkeep

Witam. Trochę praca nad tymi pieskami trwała. Mam nadzieję żę śledzenie jak powstają pojedynczo zaciekawiło Was jak będą wyglądały wszystkie razem. I oto dziś je prezentuje. Zostały wyeksponowane, jako pinkeep. Już na etapie początkowym wiedziałam jak chcę, żeby wyglądały. Jak już pisałam, pieski są przeznaczone dla mojej 9 letniej chrześnicy Mai, jako prezent urodzinowy. Dlatego nie chciałam wstawiać tej pracy w jakąś poważna ramkę. Chciałabym, aby zagościły u niej na biureczku i pomagały w odrabianiu lekcji, zwłaszcza z matematyki, bo obie jej nie lubimy. To wykonania, pinkeepu wybrałam niebieska wstążeczkę, bo jest to jeden z ulubionych kolorów solenizantki. Wykonywałam, bo dwa dni, a konkretnie dwa wieczory. Początkowo nawet wpadł mi do głowy foto reportaż z etapów pracy nad nim, ale zmieniłam zdanie, gdy polała się pierwsza krew J. Nie, nie nic sobie nie obcinałam wszystkie palce mam na miejscu tylko jeden trochę uszkodzony. Ale już taka moja natura. W kuchni z nożem radze sobie całkiem dobrze, gorzej się dzieje, gdy próbuje go wykorzystać do czynności, do których nie jest stworzony np. wycinanie dość grubej tektury. Tak wygląda mój pierwszy w życiu pinkeep. Miłego oglądania i spokojnego wieczoru. 



Piesek nr 8

Już po weekendzie, który minął pod znakiem aktywności fizycznej. Spacerowaliśmy cała rodzinką, biegałam trochę. Nasz mały Łukaszek po raz pierwszy obtarł sobie kolanko, aż mamie serce bolało jak trzeba było je zdezynfekować. 


Ale jak obiecałam sobie, że po weekendzie biorę się za ostatniego pieska, żeby prezencik był gotowy przed czasem. Nie lubię robić czegoś na ostatnia chwilę, bo i tak się nie wyrobię. Jak widać na zdjęciu poniżej, trochę nie wyraźnym, bo mój asystent od wszystkiego skutecznie zasłaniał światło. A po zrobieniu nawet pojedynczego zdjęcia muszę mu pokazać jak się prezentuje obrazek na wyświetlaczu, a on przy każdym zdjęciu pyta „to to?” Co w wolnym tłumaczeniu oznacza, co to?, Bądź, kto to? Teraz pranie a ta cała reszta.


Piesek nr 7

To już przed ostatni piesek z tego projektu. I przyznam że pomimo że jestem kociara i koty lubię dużo bardziej niż psy, ten piesek z całego projektu podoba mi się najbardziej.  Przeczytałam kiedyś że: „Psy mają właścicieli, Koty mają służących”. Coś w tym jest patrząc jak zachowuje Se moja kotka która mieszka obecnie u mojej babci na wsi. Kot na wsi jest szczęśliwszy moim skromnym zdaniem. Teraz zmykam do moich chłopaków, za ostatniego psika zabiorę się po weekendzie. 



Życzę Wam no i sobie miłego weekendu.

Piesek nr 6

Pieskowy zawrót głowy. Pieśiuńki zagościły w naszym domu na długo. Mieszają w głowie mi bo już nudzi mnie ich haftowanie, no może nie tak nudzi jak już się chce zobaczyć efekt końcowy i minę Majeczki. Ale mieszają też w małej główce mojego Łukaszka. Ogląda wszystkie pieski po kolei i przy każdym piesku trzeba się zatrzymać i wydać z siebie odgłosy szczekania. Jakby tego było mała w momencie gdy on tylko widzi, że trzymam w ręku tamborek od razu zaczyna naśladować pieski. Urocze prawda hi hi. A tak oto wygląda kolejny piesek. Zostało jeszcze tylko dwa, wiec jeszcze trochę sobie po naśladujemy pieśiunie. 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...