Błękitny marzyciel

Dziś bardzo króciutko ale treściwie. Chciałam zaprezentować błękitnego marzyciele, który już jest gotowy. Z efektu jestem zadowolona i pozytywne zaskoczona. Decydując się na wyhaftowanie tego wzoru nie spodziewałam się że będą to tak piękne, energetyczne kolory. Moim zdaniem wydrukowany wzór nie odzwierciedlam tego nawet w połowie. Tym bardziej zachęcam do jego wyhaftowania bo naprawdę warto. Zaczęłam też pracę nad karmazynową pięknością i muszę przyznać że zaskoczenie też jest, ale to pokarze wkrótce. Praca jaszcze nie trafiła do oprawy, zrobię to gdy już dwa ptaszki będą gotowe.


Karczochowe jajka

Ostatni tydzień spędziłam z synkiem u mojej babci na wsi. On zadowolony bo chodził za kurkami, kotkami. W końcu mógł się wybiegać na świerzym powietrzu, po trawce. Zupełnie inaczej niż w mieście po betonowym chodniku. Ja szczęśliwa bo pochodziłam po ogrodzie i szukałam oznak wiosny. Przy pogodzie jaka nas zaszczyciła w ostatnim tygodniu udało mi się je znaleźć. Oto dowody.


Nietypowy prezent

W tym roku dzień kobiet był inny niż zawsze. A konkretnie prezencik na dzień kobiet był inny niż zwykle. Był nietypowy. Zamiast kwiatka, bądź czekoladek dostałam od męża zestaw do quillingu. I powiem szczerze że chyba się z tego bardziej ucieszyłam. W skład owego zestawu wchodzą:

·       igła (nawijak),
·       szablon z okręgami o różnej średnicy,
·       korkowa podkładka,
·       6 szpileczek,
·       zastaw pasków (10 kolorów) o szerokości 3 milimetrów.


Rozkwitły

Dziś tak krótko zaprezentuje postępy pracy nad „Błękitnym marzycielem”. Kwiatki którymi się trochę obawiałam że praca nad nimi zajmie mi dłuższą chwile rozkwitły. Jeszcze tylko dwa kolorki mulinki: ramka, tło i wielki finał.

Sam proces tworzenia pracy jak najbardziej sprawia mi przyjemność i nie powinnam tak gonić z pracą. Jednak mam już tyle innych planów w głowie że brak mi czasu. A nie bardzo lubię odkładać coś na później wolę skończyć i wtedy zaczynać nowe wyzwania.



A oto rozkwitające kwiatuszki…


Zakupowo

Zakupy… muszę przyznać że niespodziewane, ale udane. Od kiedy zaczęłam zajmować się haftem w moim domu zaczęły przybywać różne akcesoria potrzebne do tej działalności. Tamborki, kanwy, biscurn i wszystko to było gdzieś schowane. Gdzieś to znaczy w takim miejscu w które często coś chowałam a następnie tego szukałam z myślą w głowie GDZIE ZNÓW TO UPCHNĘŁAM? Moje roztargnienie w tej dziedzinie wynikało z tego że zajmowałam się wszystkim co związane w haftem w chwili gdy mój synka spał, a w momencie jego przebudzenia nagle Gdzieś to odkładałam żeby małe rączki nie porwały owych rzeczy do zabawy. Jakoś nie potrafiłam sobie zorganizować żadnej szuflady na tylko i wyłącznie te rzeczy. Bo jak wiadomo szuflada to jest takie miejsce gdzie można znaleźć wszystko przynajmniej ja mam taką szufladę J. I całkowicie przypadkiem  natknęłam się będąc na zakupach na drewnianą skrzyneczkę o wymiarach  31x24x8,5 cm. Całkiem spora powinna pomieścić rzeczy wymagające schowania. W pierwszej chwili przeraziły mnie te przegródki, ale po uśmiechnięciu się do męża on stwierdził, że bez problemu da się je zdemontować i tak oto uczynił J. Spodobały mi się jej spore, ale nie ogromnie wymiary, wiecie taka w sam raz. A także jej surowy wygląd który można przerobić wedle gustu. Mam już pewne pomysły co do tych przeróbek ale one ciągle ewoluują. Może Wy macie jakieś pomysły chętnie przyjmę Wasze podpowiedzi. 



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...